Dieta 24.06.2019
Dzisiaj przeszedłem samego siebie, choć nie do końca jestem z tego zadowolony. Zaczęło się od tego, że jadąc rano do pracy poczułem, że obecne temperatury, a właściwie klimatyzatory i wentylatory dały mi się we znaki. Dzień rozwinął się jeszcze lepiej, bo okazało się, że gruszka, którą wziąłem do pracy, jest zepsuta.
Wracając do domu wstąpiłem na zakupy ale już wiedziałem, że nie dam rady nic ugotować, więc postanowiłem zjeść w ThaiExpress (jedzenie na wagę – wszystkie wrzucone przeze mnie masy są orientacyjne, ale całość miała 320 g więc myślę, że i tak policzyłem kalorie z naddatkiem, bo chyba było więcej surówki). Po powrocie do domu wziąłem aspirynę i położyłem się spać. Około 19 na chwilę wstałem, a że małżonka właśnie spożywała obiad, to postanowiłem się przyłączyć, choć bez przekonania. Po obiedzie poszedłem dalej spać i wstałem dopiero teraz (1 w nocy) i postanowiłem, że zanim się położę, to wrzucę brakujące posty.
Tak więc oto są
Wiem, że dzisiejsza pula kaloryczna, to naprawdę za mało, ale nie byłem w stanie wsunąć więcej.
Myślałem też, że dzisiaj zacznę już ćwiczyć, no ale wyszło jak wyszło. Przynajmniej w pracy zrobiłem 12 tyś. kroków