Dieta weekendowa 28-30.06.2019
Dzisiaj będzie chyba nieco dłuższy wywód.
Po pierwsze w osobnym poście zrobię podsumowanie pierwszego tygodnia diety bo jest co podsumowywać.
Po drugie podsumowanie diety weekendowej.
Ilość kalorii - mniejsza niż zakładałem (przez przypadek).
Ilość wypitego piwa – więcej niż przewidywałem, choć tragedii nie ma.
Jakość spożywanych posiłków – słaba
Rozwijając. W piątek po obiedzie zasnąłem bez nastawionego budzika. Wstałem o 22 (3 godziny po rozpoczęciu imprezy na którą miałem się udać, a ponieważ założyłem, że moim priorytetem jest A6W, to całkowicie zrezygnowałem z pójścia na tą imprezę. Zamiast tego udało mi się poćwiczyć i wypić shake’a proteinowego.
Białko jeszcze zostało mi z mojego ostatniego okresu ćwiczeń na siłowni i chociaż ostatnio rzadko korzystam, to zawsze włączam białko serwatkowe do diety przy ćwiczeniach. Na razie nie zacząłem jeszcze intensywnego treningu, więc pojawiło się pierwszy raz – na pewno nie ostatni.
Białko serwatkowe zawsze mieszam z mlekiem, stąd ilości 15 g / 155 g, co oznacza 15 g białka serwatkowego na 155 ml. Wiem, że lepiej byłoby z wodą, że mleko be bo laktoza, bo tłuste itd. ale z wodą, to po prostu jest niedobre, a ja lubię mleko, nawet sauté.
W sobotę goście u nas. Pizza, alkohol i te cholerne chipsy, przed którymi nie umiem się obronić.
Niedziela już bardziej opanowana. Nawet golonka i piwo nie spowodowała przekroczenia dziennego limitu, a do tego w końcu jakiś dodatkowy ruch.
Poza tym poniżej wrzucam jeszcze całotygodniowe podsumowanie kaloryczne
a jeszcze niżej podsumowanie moich sukcesów.
Postanowiłem przestać zapisywać w sukcesach omijanie żelków. Po tygodniu walki z samym sobą w końcu zacząłem przechodzić koło nich obojętnie. To chyba największy sukces.